31 marca 2016

Rozdział 1.

Betowała Grindylow

***

Główna sala niewielkiego acz wziętego domu aukcyjnego w Moskwie wypełniona była krzykiem, papierosowym dymem i ciężką wonią alkoholu. Goście oraz kupujący zajmowali wszystkie stoliki otaczające scenę. Mimo że duszny salon nie był najprzyjemniejszym miejscem w mieście na nabycie niewolnika, oferował jedne z najlepszych towarów, a kolejka przed wejściem nierzadko ciągnęła się do końca ulicy. W sklepie przy domu aukcyjnym również zawsze kłębił się dziki tłum.
Michaił Gawriłow stał na scenie w samych stringach, drżąc ze strachu, zalewał się zimnym potem. Od ostrego smrodu i głośnych krzyków kręciło mu się w głowie. Wcześniej siedział jakiś czas na wystawie sklepu, jednak właściciel uznał, że podczas licytacji więcej uda mu się na chłopaku zarobić. Na etykietce, którą Michaił miał w sklepie, widniała kwota trzydziestu dwóch tysięcy rubli, co było ceną odrobinę wygórowaną, biorąc pod uwagę fakt, że chłopak nie przeszedł żadnego, choćby i pobieżnego, szkolenia. Dostał jedynie kilka teoretycznych instrukcji, a właściciel reklamował go jako prawiczka i towar przeznaczony stricte na zabawkę seksualną.
Kwota, którą podbijał właśnie licytator, była dwukrotnie wyższa od tej z metki, a chętnych na zakup wciąż nie brakowało. Jeszcze niedawno wykrzykiwane kwoty wydawały się Michaiłowi kuriozalne, ale gdy licytator z wypiekami na twarzy krzyknął: „DZIEWIĘĆDZIESIĄT TYSIĘCY! Kto da dziewięćdziesiąt tysięcy?”, chłopak  z histeryczną ironią pomyślał, że sytuacja stała się po prostu nieprzyzwoicie śmieszna. Czy nowobogaccy naprawdę nie mieli na co wydawać ciężko zarobionych pieniędzy?
 Biorę go  rozległ się donośny głos z tyłu sali. Mężczyzna nie krzyknął, lecz i tak, mimo gwaru, wszyscy wyraźnie go usłyszeli. Nonszalancki, władczy ton wywołał chwilę konsternacji, jednak licytator zreflektował się szybko i rąbnął zamaszyście młotkiem.
 Sprzedany!  krzyknął zachrypniętym głosem.
Wśród kupujących zapanowało poruszenie. Podekscytowane szepty przetoczyły się przez tłum. Wampiry rozglądały się z mniejszą lub większą dyskrecją, starając się zlokalizować osobę, która nabyła chłopaka.
Ochroniarz sprowadził Michaiła ze sceny na zaplecze. Oddał go w ręce hostess, a sam chwycił następnego z kolejki do sprzedaży chłopaka anonsowanego już przez licytatora.
Michaił nie do końca rejestrował, co się wokół niego dzieje. Na zapleczu panował chaos. Hostessy i ochroniarze miotali się między niewolnikami. Właściciel i za razem kierownik domu aukcyjnego niemal podskakiwał z podniecenia. Każdy coś do kogoś wykrzykiwał. Michaił został popchnięty w stronę drzwi, za którymi wcześniej znikali sprzedani niewolnicy. Jakaś młoda wampirzyca ciągnęła go za rękę, osiłkowaty ochroniarz popychał co chwilę. Chłopak kątem oka zauważył, że zaaferowany kierownik  wysoki, kostyczny wampir o trupiobladej skórze  depcze im po piętach.
W pokoiku już czekał postawny mężczyzna w schludnym, czarnym garniturze. Zmierzył Michaiła niechętnym spojrzeniem.
 To ten?  zapytał.
Kierownik przytaknął skwapliwie.
 Proszę go w coś ubrać  polecił mężczyzna, wyjmując telefon komórkowy.
Michaił przyglądał się mężczyźnie jak zahipnotyzowany, a jego słowa docierały do niego jak przez mgłę. Zastanawiał się, czy to ten mężczyzna go kupił. Facet wyglądał całkiem ludzko, ale mógł być wilkołakiem i pracować dla wampira, który Michaiła nabył. A jeśli klienta było stać wynajęcie wykwalifikowanej ochrony (a takową zawsze zapewniały wilkołaki), z pewnością mógł on również pozwolić sobie na zapłacenie takiej sumy za zwykłego człowieka.
Michaił prawie nie zauważył, gdy na jego ramionach wylądowała sięgająca połowy ud koszula, ani że ktoś podtrzymywał go, kiedy młoda wampirzyca wciągała mu spodnie, a po chwili zapinane na rzepy trampki. Ktoś wcisnął mu w dłonie długi do kostek płaszcz.
 Proszę podać konto, na które mam uregulować rachunek  zwrócił się mężczyzna w garniturze do kierownika.
 Ależ nie trzeba, to taki zaszczyt dla nas wszystkich.  Wampir zaprotestował żarliwie, a na jego bladych policzkach pojawiły się wypieki.
Mężczyzna w garniturze westchnął ze zniecierpliwieniem.
 Pan Iwanow nalegał  powiedział spokojnie.
Kierownik krygował się jeszcze chwilę, ale Michaił go nie słuchał. W głowie kołatało mu się już tylko nazwisko „Iwanow”. Niby jedno z najpopularniejszych rosyjskich nazwisk, jednak budziło konkretne skojarzenia, zwłaszcza, gdy wzięło się pod uwagę poruszenie, jakie wywołał jego zakup.
Chłopak gryzł się tymi myślami¸ kiedy kierownik przekazywał mężczyźnie akt własności i książeczkę z najważniejszymi danymi dotyczącymi niewolnika takimi jak wiek, waga, wzrost, grupa krwi, alergie czy przebyte choroby (nazwisko oraz pochodzenie nikogo nie obchodziło). Zjawiła się też kobieta z niewielkim pistolecikiem, który przystawiła do karku Michaiła w miejscu, gdzie kilka dni wcześniej wczepiony został chip z lokalizatorem, w który teraz kobieta wkodowała dane nowego właściciela.
Po zdawkowym pożegnaniu mężczyzna wyprowadził Michaiła z budynku tylnym wyjściem. Choć ulica, przy której znajdował się budynek, tętniła życiem, z tyłu panowała dojmująca cisza. Stukot obcasów mężczyzny odbijał się echem od ścian kamienic. Michaił podążał obok niego popychany lekko od czasu do czasu. Był listopad, śnieg zalegał już na chodnikach, lecz chłopak był zbyt przejęty, by czuć zimno. Obcy był wyższy od niego o ponad głowę, a w barkach szerszy co najmniej dwa razy. Michaił nie miał nawet zamiaru próbować z nim zadzierać.
 Ukłonisz się, kiedy dojdziemy  mruknął facet w pewnym momencie.
Michaił pokiwał głową, nie odezwał się, nie ufając głosowi. Miał wrażenie, że z pierwszym wypowiedzianym słowem zaniósłby się szlochem.
Uliczka, którą szli, była wąska i ciemna. Michaił potykał się co kilka kroków i mężczyzna zniecierpliwiony złapał go w końcu pod ramię, podtrzymując i ciągnąc za sobą niezbyt delikatnie. W pewnym momencie Michaił zorientował się, że zmierzają w stronę niewielkiego parkingu, zapewne przeznaczonego dla mieszkańców okolicznych budynków. Kiedy podeszli trochę bliżej, Misza zauważył też potężną męską sylwetkę kręcącą się przy jednym z samochodów, a po chwili również drobniutką dziecięcą postać, stojącą obok. Przełknął ślinę. Bez wątpienia ochroniarz prowadził go do pary. Chłopak wręcz słyszał w uszach łomotanie własnego serca.
 Wasza wysokość.  Mężczyzna w garniturze skłonił się głęboko przed olbrzymim facetem grzebiącym czubkiem buta między kostkami brukowymi. Michaił również pospiesznie zgiął się w pół. Ochroniarz rozwiał właśnie jego wątpliwości  nazwisko i tytuł mówiły same za siebie. Ten gigantyczny, surowy facet stojący obok zdezelowanej Syrenki, mający za towarzystwo jedynie malutką japońską dziewczynkę i osiłka, był prawdopodobnie carem całej Rosji, jakkolwiek absurdalnie by to nie wyglądało.
 Załatwiłeś wszystko?  zapytał car niskim, chropowatym głosem. Choć jego brzmienie wcale nie było nieprzyjemne, Michaił wzdrygnął się mimowolnie.
 Tak, wasza wysokość.
 Świetnie, to jedziemy. Haru, słońce, usiądź z przodu.  Iwanow zwrócił się do dziewczynki. Michaił oszacował jej wiek na około jedenaście albo dwanaście lat. Miała na sobie kimono w różowe kwiaty, a jej długie, czarne włosy ułożone były w starannego koka ozdobionego małymi kwiatami. Dziewczynka posłusznie usiadła na przednim siedzeniu pasażera. Michaił został wepchnięty do tyłu, a ochroniarz usiadł obok niego. Ku zaskoczeniu chłopaka to Iwanow zasiadł za kierownicą. Głupi głosik nadziei w głowie Miszy dopytywał, czy ten wielkolud to na pewno car.
Chłopak nie wierzył w szczęście, poza tym uważał się za zbyt rozsądnego, by liczyć na zbiegi okoliczności. Grigorij Iwanow rzadko pokazywał się publicznie, a jego wizerunek nigdy nie gościł w mediach, toteż Michaił nie miał pojęcia, jak car wyglądał. Mimo to przesadny szacunek, jaki okazano jego ochroniarzowi w domu aukcyjnym, mówił sam za siebie. Do tego kto chciałby tak lekką ręką oddać za darmo niewolnika, za którego niejeden wampir był skłonny zapłacić dziewięćdziesiąt tysięcy rubli, jeśli nie widziałby z tego profitów na przyszłość? A podlizywanie się głównej władzy zawsze było w cenie. Poza tym facet prezentował się co najmniej staroświecko przy eleganckim ochroniarzu i orientalnej, ślicznej dziewczynce. Miał na sobie sprane, luźne dżinsy i od dawna niemodną, kraciastą koszulę  zestaw na tyle niespotykany w tych czasach, że uchodziłby raczej za ekscentryczny, niż dziwny czy nieprzystojący w dobrym towarzystwie. Poza tym wampiry spoza Rodziny Królewskiej, które powszechnie tytułowało się mianem „ich wysokości”, zliczyć można było na palcach jednej ręki i Michaił nie sądził, by któryś z nich, na dodatek o nazwisku Iwanow, zawitał akurat w Moskwie. A bojara żaden szanujący się wilkołak (o ile ochroniarz Iwanowa był wilkołakiem) nie tytułowałby w ten sposób.
Samochód zawarczał i zachrzęścił, gdy car przydusił guzik startu. Dłuższą chwilę silnik rzęził i kaszlał. W końcu Syrenka zapaliła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Yassmine