Betowała Davina Baine
***
Michaił dałby
wszystko, by w tym momencie znaleźć się w którymkolwiek miejscu na ziemi poza sypialnią
Iwanowa. Chłopak stracił nawet rachubę, który raz z rzędu car gwałcił go
bezlitośnie. Mężczyzna był ogromny, a jego członek proporcjonalny do masywnego
ciała. Ani trochę nie nadawał się do penetracji drobnego Michaiła, nawet przy
odpowiednim nawilżeniu i rozciągnięciu, o które car oczywiście nie zadbał.
Równie dobrze mógłby przepychać bakłażana przez dziurkę od klucza. Michaił
przez krótką chwilę zastanawiał się, co będzie, jeśli Iwanow rozerwie mu
zwieracze. Potem poczuł ciepłą wilgoć na udach i przerażenie odebrało mu zdolność
racjonalnego myślenia.
Starał się równo
oddychać, jednak knebel, przez który drętwiała mu szczęka, skutecznie to
utrudniał. Miał zdarte od tłumionego krzyku gardło, oczy piekły przez ciągły
płacz. Kolana, na których się wspierał, drżały z wysiłku. Biodra przytrzymywane
przez cara w silnym uścisku pokryły się już siniakami. Nadgarstki skrępowane na
plecach były zdarte do żywego mięsa.
Michaił już tylko
modlił się, by ten koszmar dobiegł końca.
Wreszcie car wbił się
w niego po raz ostatni. Niemal pieszczotliwym gestem klepnął go w pośladek i
podniósł się z łóżka. Michaił opadł bezwładnie na pościel, wtulając twarz w
poduszkę. Jak przez ścianę słyszał kroki i trzask zamykanych drzwi. Jego ciało
pulsowało tępym, nieprzerwanym bólem. Chciał stracić przytomność, ale mimo że obraz
rozmazywał mu się przed oczyma, świadomość wciąż nie odpływała. Nie po raz
pierwszy spróbował wyswobodzić ręce z więzów, jednak tylko podrażnił rany¸ węzeł
był zbyt ciasny.
Drzwi znów trzasnęły.
Iwanow wrócił do pokoju kompletnie ubrany. Michaił obserwował go spod
przymkniętych powiek. Mężczyzna nie zaszczycił go nawet spojrzeniem. Podszedł
do komody, stając do chłopaka plecami. Miał na sobie biały garnitur.
Nagle ktoś zapukał do
drzwi.
– Proszę – rzucił Iwanow.
Michaił wzdrygnął się na dźwięk tego głosu, chociaż jego głębokie, łagodne
brzmienie było całkiem miłe dla ucha.
– Gotowy? – zapytała Haruka,
wsuwając się do pokoju. Michaił kątem oka widział jedynie zarys jej drobnej
sylwetki.
– Już idę, skarbie – odparł
car słodko.
Poprawił jeszcze
mankiety i wyszedł z dziewczynką, zostawiając niewolnika samego i wciąż skrępowanego.
Michaił odetchnął z ulgą, jednak nie na długo. Serce znów ścisnął mu strach,
gdy uświadomił sobie, że być może będzie musiał tak leżeć, dopóki Iwanow nie
wróci i nie zgwałci go ponownie. Niewygodnie związane na plecach ramiona ścierpły.
Gdy się poruszył, poczuł, że krew na udach skrzepła. Wzbierały w nim mdłości, które
usilnie próbował powstrzymać. Wiedział, że jeśli zacznie wymiotować,
prawdopodobnie się zadławi.
Nie usłyszał
otwieranych drzwi i kroków. Zauważył Nikanora dopiero, gdy ten delikatnie zdjął
mu knebel, po czym nożyczkami zaczął rozcinać linkę krępującą ręce. Michaił zamknął
z ulgą usta, ramiona zachrzęściły głośno, gdy przełożył ręce do przodu i podkulił
je pod siebie. Starał się uspokoić spazmatyczny oddech. Nikanor przyglądał mu
się w milczeniu.
– Ubiorę cię, więc
nie szarp się, dobrze? – powiedział po dłuższej chwili.
Michaił wolno kiwnął
głową. Biernie pozwolił, aby mężczyzna wciągnął mu luźne bokserki i koszulę. Z
urywanym stęknięciem przekręcił się na plecy, żeby Nikanor mógł zapiąć guziki.
– Dasz radę iść czy
wziąć cię na ręce?
– Weź – jęknął.
Nikanor wsunął mu
rękę pod kolana, drugą pod plecy. Niemal bezwładne ciało lało mu się przez ręce.
Dopiero po chwili Michaił spiął się i objął go za szyję, opierając głowę na
jego ramieniu. Mężczyzna wyniósł go z carskiej sypialni energicznym krokiem. Był
wilkołakiem i drobny chłopak nie stanowił dla niego dużego ciężaru. Zaniósł go do
gabinetu lekarskiego dla niewolników. Kopnął kilka razy w drzwi. Młody lekarz otworzył
mu, natychmiast przesuwając się, by wpuścić ich do środka. Zmierzył Michaiła
wzrokiem i bez słowa przejął go od Nikanora.
– Przyślij mi tu
kogoś do pomocy – rzucił, wnosząc chłopaka do łazienki przy gabinecie. Posadził
go na macie w szerokim brodziku i podstawił miskę pod kran, odkręcając kurek z
ciepłą wodą. Wrócił na chwilę do gabinetu, wyłuskał dwie pastylki środków przeciwbólowych.
Podał je Michaiłowi razem z kubeczkiem wody.
– Połknij – polecił.
Michaił pojedynczo połknął
obie tabletki. Lekarz w tym czasie przejrzał jego książeczkę zdrowia.
– Trzeba ci zrobić szczepionkę
przeciw tężcowi – mruknął.
Ksenia wpadła do
gabinetu niemal biegiem. Lekarz spojrzał na nią obojętnie.
– Umyj go. – Wskazał brodą
miskę z ciepłą wodą.
– Dobrze, proszę pana.
– Dziewczyna podwinęła rękawy. – Misza, mogę cię rozebrać? – poprosiła
łagodnie, siadając przy Michaile.
Chłopak skinął głową.
Uniósł się, by dziewczyna mogła ściągnąć mu majtki. Lekarz w tym czasie poszedł
po strzykawkę. Włożył jednorazowe, lateksowe rękawiczki i zrobił Michaiłowi zastrzyk
przeciwtężcowy.
– Przytrzymaj –
mruknął, przykładając wacik do ranki.
Michaił spełnił
polecenie, a lekarz wrócił do gabinetu i zaczął krzątać się przy półkach.
Ksenia dodała do wody
trochę mydła hipoalergicznego. Wzięła miękką gąbkę i z wprawą zaczęła
delikatnie obmywać Michaiła z krwi i potu. Chłopak czuł, że lek powoli zaczyna
działać. Nogi i intymne miejsca był w stanie obmyć sobie sam.
– Ksenia, daj go
tutaj, jak skończycie – krzyknął lekarz – i niech majtek jeszcze nie wkłada.
Michaił spojrzał na
dziewczynę z przestrachem. Ujęła ostrożnie jego dłoń.
– Nie martw się. Morozow
wie, co robi, naprawdę – zapewniła. – Wiem z doświadczenia. – Uśmiechnęła się wymuszenie.
Pomogła Michaiłowi się
wytrzeć i z powrotem nałożyć koszulę. Podała mu dłoń, podciągnęła do pionu. Poszła
z nim do gabinetu, przytrzymując, gdy z wysiłkiem stawiał rozchwiane, drżące
kroki. Z wyraźną ulgą opadł na krzesło z miękkim obiciem. Siedział dziwnie krzywo,
nie chciał jeszcze bardziej urazić odbytu. Patrzył na lekarza tępo.
Morozow rzucił na biurko
jałowe gazy w papierowym opakowaniu, bandaż i jakąś maść.
– Daj ręce – polecił
spokojnie, siadając naprzeciwko Michaiła. Włożył nowe rękawiczki, a chłopak położył
przed nim dłonie. Morozow oczyścił otarcia nasączonym płynem do dezynfekcji wacikiem,
po czym nasmarował je żelem.
– To maść z alantoiną
– wyjaśnił. – Ułatwia gojenie i działa przeciwzapalnie. Zaraz jeszcze nawalę ci
tego do tyłka.
Michaił przełknął
ślinę.
Lekarz owinął mu rany
gazą, a następnie bandażem.
– A teraz na fotel. –
Wskazał różowy fotel ginekologiczny.
Michaił popatrzył na
niego z nieskrywanym przerażeniem. Morozow czekał, aż chłopak się ruszy, ale on
wyglądał, jakby nie zamierzał nawet drgnąć.
– Posłuchaj – Morozow
westchnął, zdejmując rękawiczki. – Mogę ci dać tę maść, sam się wysmarujesz,
albo pozwolisz na to Kseni. Możesz mieć jednak uszkodzone zwieracze – Michaił
drgnął, słysząc, że jego obawy mogły się spełnić – a to wymaga zaawansowanego
leczenia.
Michaił patrzył na lekarza
jeszcze chwilę, w końcu jednak wstał i ruszył w stronę fotela. Morozow obniżył
go i pomógł Michaiłowi się w nim położyć. Obniżył podpórki i zmniejszył ich rozstaw.
Michaił ułożył na nich nogi, zakrywając twarz rękami. Słyszał charakterystyczne
skrzypienie, gdy lekarz zakładał nowe rękawiczki. Wzdrygnął się, kiedy
mężczyzna ostrożnie rozchylił mu pośladki. Zaraz też poczuł zimny, wilgotny
wacik, przemywający ranki i obrzęki.
– Ja pierdzielę – mruknął
lekarz. – Uwaga, wkładam palec.
– Dobrze. – Michaił odezwał
się po raz pierwszy od wejścia do gabinetu.
Śliski, chłodny palec
powili wsunął się do jego wnętrza. Lekarz badał go delikatnie, przyświecając
sobie małą latarką.
– Dobra, wygląda to
paskudnie, ale w gruncie rzeczy nie jest tak źle – oznajmił, w końcu zabrawszy
ręce. – Będzie zimne. – Michaił syknął, gdy lekarz znów zaczął smarować go
lodowatą maścią. – Zaraz dam ci jeszcze pigułki na gojenie. Pij dużo, nie
wstrzymuj stolca i powiedziałbym, żebyś się oszczędzał, ale nie będę się
wygłupiał.